"Wprowadzenie do nowicjatu" o. dr Ignacy Rogusz OCist

Nowicjat w klasztorze cysterskim trwa równe 12 miesięcy, równy rok; tak jest od początku istnienia naszego Zakonu cysterskiego, a nawet tak było jeszcze wcześniej. Reguła benedyktyńska z VI wieku, według której żyją również cystersi, przewiduje jeden rok nowicjatu. Jest to czas fenomenalny w takim znaczeniu, że nowoprzybyły doświadcza pierwszy raz w swoim życiu wielu nowych praktyk, zwyczajów obcych w jego dotychczasowym życiu. Zobaczmy na czym polega nowość nowicjatu wpisana przecież w nazwę tej instytucji.

Początki życia wspólnotowego

Każdy powie, że życie wspólnotowe w pewnym wymiarze prowadzi się również w rodzinie. To jednak nie to samo. Relacja z bratem w domu na pewno jest dobrym wprowadzeniem do życia wspólnotowego w klasztorze, ale nie jest tym samym. Współbrat w klasztorze często pochodzi z innej części kraju, a może nawet z innego kraju, z innej kultury, wyrasta z innej tradycji, na pewno nieco inaczej był wychowany, co odbija się w życiu codziennym za klauzurą.

Pokrewieństwo duchowe, więź braterska w klasztorze nie jest zazwyczaj silną więzią emocjonalną w przeciwieństwie do naszych braci i sióstr z domu rodzinnego. Przyzwyczajanie się do tej nowej formy braterstwa, przystosowanie się do życia wspólnotowego kosztuje sporo wysiłków, sporo zapominania o sobie, zapominania o schematach życia prowadzonego w domu rodzinnym, ale i niewątpliwie jest radością spotkania kogoś, z kim dzieli się to samo powołanie Boże. Życie razem naturalnie staje się drogą postępu, prostowania zbyt wyidealizowanych wyobrażeń o klasztorze, o życiu monastycznym i o innych.

„Bezczynność jest wrogiem duszy”

Bezczynność jest wrogiem duszy” – poucza św. Benedykt w swojej Regule, zachęcając mnichów, aby zajmowali się różnymi pracami w klasztorze. Nowość nowicjatu szczególnie przejawia się w „pracach” wykonywanych w klasztorze i dla dobra klasztoru. Sama modlitwa chórowa i uczestnictwo w Eucharystii zajmują kilka godzin dziennie. Do tego trzeba dodać zajęcia lekcyjne wprowadzające w historię, duchowość, muzykę czy prawo Zakonu, jak również najprostsze prace ręczne, których w klasztorze nigdy nie brakuje.

Sprzątać każdy potrafi, jednakże jest różnica pomiędzy zmywaniem podłogi mieszkania a zmywaniem krużganków klasztoru cysterskiego, co staje się prawdziwym przedsięwzięciem na przynajmniej pół dnia pracy. Prace są niezwykle różnorodne: od sprzątacza po bibliotekarza; wiele pomieszczeń klasztornych, rozległy ogród otwierają „wspaniałe perspektywy” dotąd obce, bo zazwyczaj przed wstąpieniem do klasztoru młodzieniec po prostu chodził do szkoły.

Myślenie o końcu i kolejne pokolenie

Po wielu latach obecności w klasztorze człowiek przyzwyczaja się do praktyk, zwyczajów, intencji modlitewnych, itd. W pierwszych dniach jest inaczej: wszędzie słyszy się o zmarłych: Msze święte za zmarłych, pogrzeby, codzienne wypominki cysterskie zwane commemoratio, w ogrodzie czy w kościele stąpa się po grobach opatów, arystokratów, dobrodziejów z odległych wieków, liturgia godzin za zmarłych, wiele własnych wspomnień liturgicznych poświęconych zmarłym mnichom, przełożonym, dobrodziejom, wspomnienia starszych współbraci o zmarłych ojcach i braciach, w wielu klasztorach można spotkać na ścianach cytaty nawołujące do dobrego przygotowania się do śmierci.

W naszym opactwie taki napis znajduje się nad wejściem do zakrystii: Morituri iudicii Dei mementote, co znaczy: „Śmiertelnicy! Pamiętajcie o sądzie Bożym!”. Wszystko to ma swoje znaczenie formacyjne: nowicjusz zastanawia się nad sensem swojego powołania, nad znaczeniem życia. Zazwyczaj wielowiekowe opactwa przygniatają swoją historią, jeden człowiek czuje się mały dotykając historii wielu pokoleń obecnej w murach, dziełach sztuki, w tradycjach klasztornych.

Każde nowe powołanie rozwija wspólnotę, wprowadza nową świeżość. Pomimo tego samego habitu, każdy ma też osobiste powołanie do wypełnienia na tej ziemi. Każde osobiste powołanie prowadzi klasztor w nowym kierunku. A nowoprzybyły zadaje sobie pytanie: czy mam powołanie? Czy Bóg chce mnie tutaj? Trzeba spróbować, żeby się przekonać

Czas dużej wrażliwości

Nowicjat z pewnością jest także czasem ogromnej wrażliwości duchowej i intelektualnej. Młody wiek, pierwsze chwile w nowym miejscu, świeżość, więcej ciszy, aniżeli w życiu światowym, życie modlitewne i medytacje skłaniają do intensywnej formacji, do nowych przemyśleń, do wzrostu duchowego, jak również intelektualnego.

Niegdyś w nowicjatach w wielu zakonach, jeśli nie we wszystkich, nowicjusz musiał konsultować każdą lekturę ze swoim przełożonym i ten zwyczaj nie był pozbawiony sensu. Pierwsze chwile w klasztorze należy wykorzystać jak najlepiej, a więc na poznawanie swojego Zakonu i klasztoru w różnych wymiarach.

Nowicjat przeżywa się tylko jeden raz, stąd również wypływa wielka wrażliwość na upływający czas, na poznawanych ludzi i na ich słowa.

Nowicjusze liczą czas: minął pierwszy miesiąc, drugi miesiąc, pół roku, itd. Ale liczy się czas nie dlatego, że bracia w nowicjacie cierpią i odliczają kolejne chwile zbliżające do wyzwolenia. Raczej jest to owoc nowej świadomości i wrażliwości na Boży dar czasu, na kolejne, a wciąż pierwsze dni w życiu zakonnym. Na kolejnych etapach formacji dochodzą inne zmartwienia, jak chociażby studia i egzaminy, które dla niektórych są niemałym krzyżem.

Tylko w nowicjacie człowiek jest wolny od odpowiedzialności, może radować się zazwyczaj dobrym, klasztornym jedzeniem i mieć troski typu: „jak się nie potłuc” w sukni klasztornej, to jest w nowym, białym habicie. Edyta Stein, która też była zakonnicą, zanotowała gdzieś w swoich pismach, że zarówno dobre jak i złe nawyki, wyuczone w czasie nowicjatu, pozostają potem na zawsze w życiu zakonnym. I to jest prawda.